Komańcza gościnna jak zwykle
Źródło: Izabela Sekulska
09 Aug 2014 12:35
tagi:
Cyklokarpaty, Bieszczady, Komańcza, strefa zrzutu
RSS Wyślij e-mail Drukuj
Do Komańczy, uroczej wsi położonej na granicy Bieszczadów i Beskidu Niskiego, corocznie przybywa znaczna grupa kolarzy. Przybywa, bo chociaż Komańcza nie oferuje trudnej technicznie trasy, to słynnie z niezwykłej gościnności, wyjątkowej atmosfery i przepysznego jedzenia, jakiego na próżno szukać podczas innych edycji nie tylko Cyklokarpat, ale i chyba wszystkich maratonowych cyklów w Polsce. Jeśli więc jeszcze w Komańczy Was nie było, to najpierw przeczytajcie to co poniżej, a potem wpiszcie do kalendarza na przyszły rok. Koniecznie!

Lubię te klimaty… klimaty Beskidu Niskiego, Bieszczadów. Te spokojne, zielone okolice z cerkwiami. To dla mnie taki inny świat, chociaż przecież tak niedaleko położony od Tarnowa. Chętnie więc wróciłam do Komańczy. Ubiegłoroczny wyścig zapamiętałam głównie ze względu na upał. W tym temacie nic się nie zmieniło. Upał znowu postanowił zostać naszym przyjacielem w Komańczy.


Dla mnie, Krysi i Marcina wyścig w Komańczy był kolejnym wyzwaniem. To był czwarty wyścig na przestrzeni ostatnich dwóch tygodni. Kiedyś więc musiało nadejść tzw. zmęczenie materiału. Mnie dopadło tego dnia. Trasa zapowiadała się na krótką, szybką (niewielkie przewyższenie na dystansie mega), co niespecjalnie mnie zmartwiło, bo już rozgrzewka zasygnalizowała mi, że to raczej nie będzie mój dzień. Do tego pamiętając trasę z ubiegłego roku, wiedziałam, że sporo podjazdów niestety nie biegnie przez lasy, a przez łąki. Słońce będzie przygrzewać, tak więc im krócej na tym słońcu, tym lepiej. No cóż... nie spodziewałam się, że moja marna dyspozycja tego dnia plus spore ilości błota spowodują, że na trasie spędzę dużo więcej czasu niż w ubiegłym roku.

opis


Szybki asfaltowy start i po kilku kilometrach skręcamy w kierunku przejazdu przez rzekę, a za nią zaczyna się mozolny kilkukilometrowy podjazd łąką. Jest męczący w słońcu, ale metoda pt. drugi bidon z czystą wodą i polewanie się nią, znowu się sprawdza. Da się wytrzymać. Po podjeździe łąką następuje asfaltowe wspinanie się pod górę. Dobrze je pamiętam z ubiegłego roku. Tutaj jest ciężko, asfalt rozgrzany, cienia mało. No, ale cóż, trzeba to przetrwać. Kiedy zjeżdżamy z asfaltu jest co prawda trudniej technicznie (podjazd w lesie), ale jest znacznie przynajmniej, ponieważ jedziemy w cieniu.

opis


Jedzie mi się jakoś ciężko, niemrawo, nogi ciężkie. Jakoś niespecjalnie się chce pedałować, zamiast mobilizować się, myślę sobie: ok Iza, źle się jedzie, to robimy dzisiaj wycieczkę… Dopiero około 28 km zaczynam odżywać. Żel, magnez, arbuz na bufecie i na długiiiii podjazd łąką ruszam dużo żwawiej. Przede mną w oddali, widzę kilku kolarzy, więc postanawiam spróbować do nich dojechać. Udaje się, co mnie trochę podbudowuje. Zerkam w prawo, bo po prawej stronie piękne górskie widoki. Wiem, że końcówka trasy będzie trudna, bo przy warunkach dzisiaj panujących (spore ilości lepiącego się do opon błota), nie będzie jechać się tak łatwo jak w ubiegłym roku.


I tak jest. W ubiegłym roku było szybko i płynnie (przyjemne leśne zjazdowe fragmenty). Tym razem trzeba być uważnym, bo błoto w niektórych miejscach sięga do połowy łydki. Rower zaczyna ważyć jakieś dwa kilo więcej (najwięcej błota zbiera się na oponach). No, ale przecież to jest wpisane w MTB, więc ja nie narzekam.


Bez tego błota zresztą trasa byłaby zbyt łatwa. Błoto sprawiło, że stała się trudniejsza i bardziej atrakcyjna, a ci, którzy zaliczają swoje pierwsze starty, dzięki dużej ilości błota, na pewno zapamiętają start w Komańczy na długo. Przed końcowymi kilometrami przejeżdżamy przez rzekę. Jaka to ulga w tym upale. Uśmiecham się i mówię: o… jak fajnie…. Pani robiąca zdjęcia odpowiada: nareszcie ktoś zadowolony… No jak mogę nie być niezadowolona, kiedy woda chłodzi, a to, że trzeba się trochę natrudzić i przejechać po kamienistym dnie? No tym bardziej fajniejsza zabawa.

opis


Tak jak się spodziewałam, końcówka trasy wymaga dużej koncentracji i sporych umiejętności. Jest ślisko, błotniście i wąsko. Kilka razy zatrzymuję się żeby przepuścić tych, którzy są szybsi. Ostatni zjazd w ubiegłym roku pokonany bez problemów, tym razem mega błotnisty i rozjeżdżony trzeba pokonać z buta.

A na mecie….

Na mecie…. Przepyszna zupa, pierogi, kiełbasa, kiszone ogórki, chleb ze smalcem.

Palce lizać kochani.

I nawet rzeka… można się umyć, umyć rower, schłodzić.

No i niezwykła atmosfera. Taka jest tylko w Komańczy. Tutaj kochają kolarzy.

Jedna mała uwaga: podobno na bufecie zabrakło wody ( to wiem od koleżanki, która akurat miała pecha i znalazła się na bufecie w tym czasie). Przy takim upale organizator musi być szczególnie czujny. Woda pojawiła się podobno bardzo szybko (po jakichś 3 minutach), no ale jak jest wyścig, to raczej nie da się czekać, więc niektórzy ruszyli w dalszą drogę z pustymi bidonami. A dalej był.. kilku kilometrowy podjazd łąką.

I jeszcze kilka słów o akcji STREFA ZRZUTU.
Jest naprawdę dużo lepiej. Na całej trasie zauważyłam tylko dwa opakowania po żelach i jedną butelkę. Coś pewnie przeoczyłam, bo aż takiego sokolego wzroku nie mam, ale budujące jest to, że chyba wyciągacie wnioski. Tak trzymać!


Wyniki tarnowskiej frakcji GTA:
Krystyna Maciaszek m.1 dystans giga
Marcin Czajka m. 5 dystans giga, kategoria M4
Izabela Sekulska m.5 dystans mega, kategoria K2


opis

Komentarze:
Tego artykułu jeszcze nikt nie skomentował.
Bądź pierwszy!
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby skomentować ten artykuł.
Jeżeli nie posiadasz konta, zarejestruj się i w pełni korzystaj z usług serwisu.
Grupa Kolarska
Gomola Trans Airco
Get the Flash Player to see this rotator.
Wirtualne360
Gomola Trans Airco
Panorama 360, Gomola Trans Airco  - Team MTB

Najpopularniejsze artykuły
Subskrypcja
Promuj serwis LoveBikes.pl
RSS Wyślij e-mail Facebook Śledzik Gadu-Gadu Twitter Blip Buzz Wykop



Polecamy
Wejdź i zobacz!
Wspieramy:
MTB Marathon MTB Trophy MTB Challenge
© 2012-2016 Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie zawartości serwisu zabronione.
All right’s reserved.